Odkąd biegam, co jakiś czas słyszę od najbliższych, że zbyt ryzykuję idąc sama do parku. Oh realy?! Oczywiście żadna z tych osób nie ruszy tyłka żebym czuła się bezpieczniej (mimo, że przydałoby się każdej z nich na zrobienie paru rundek ;) ). Ryzykuję czy nie? Pewnie, że ryzykuję, tak samo jak ryzykuję idą do pracy, do sklepu itp itd. Ale to nie jest tak, że mam w głębokim poważaniu swoje bezpieczeństwo. Mam kilka zasad których przestrzegam - ot tak na wszelki wypadek ;)
Po pierwsze: nigdy nie biegam sama po zmroku. Wybieram pory ranne lub popołudniowe, kiedy w parku są ludzie (najczęściej starsze osoby i rodziny z dziećmi, no i oczywiście inni biegacze).
Po drugie: biegam tylko w parku miejskim, po trasach najczęściej uczęszczanych, nie zagłębiam się w jego nieznane czeluście.
Po trzecie: raczej nie zdarza mi się ciągle biegać o tej samej godzinie, aczkolwiek mam swoje ulubione pory dnia kiedy lubię sobie pohasać po parku. Niemniej jednak nie jet to tak, że biegam zawsze w te same dni i o tej samej godzinie.
Po czwarte: biegnąc mam "wolne uszy". Mimo, że z chęcią posłuchałabym muzyki podczas biegu, nie robię tego. Biegając samej nie czuję się wystarczająco komfortowo nie słysząc co się wokoło mnie dzieje.
Po piąte: nie reaguję na zaczepki. Raz miałam sytuację, że Pan +/- 50 letni zapytał mnie o godzinę. Zanim sprawdziłam na zegarku (zawsze mam podgląd na swój puls, a nie aktualną godzinę) facet zdążył złapać mnie za rękę i z miną amanta (hihi śmiesznie wyglądał ;) ) szepnąć mi do ucha "a może pobiegamy sobie razem?". Nic się nie stało, spokojnie, byli inni ludzie w pobliżu, szczerze to nawet niespecjalnie się tego wystraszyłam. Za to uświadomiłam sobie jak niewiele czasu potrzeba by ktoś się do nas zbliżył na odległość, której sobie nie życzymy ;). Wyciągnęłam wnioski i teraz jestem ostrożniejsza.
Po szóste: biorę ze sobą telefon komórkowy, który bardzo często trzymam w dłoni - sama nie wiem czy dlatego żeby mieć mocniejszy cios czy żeby mieć możliwość szybkiego wybrania numeru ;)
Po siódme: informuję Ukochanego, że wychodzę biegać i ma się mieć na baczności w razie alarmu ;)
Niestety nie mam żadnej koleżanki/kolegi do biegania. Mój Ukochany idzie pobiegać od wielkiego dzwona, Teściowa która się napala na bieganie średnio raz w miesiącu zazwyczaj ani razu nie idzie, a siostrzyczka, którą chciałam zmobilizować mieszka na drugim końcu miasta i owszem pobiegać by poszła ale jak po nią podjadę ;)
Tak więc zostałam sama :( I mam do wyboru biegać samotnie albo nie biegać w ogóle. Wiadomo co wybiorę ;) Podejmę te ryzyko i pobiegnę hen hen daleko ... no i wrócę oczywiście cała i zdrowa ;)
Tak więc do wszystkich biegaczek ! Nie bójcie się biegać same - pamiętajcie tylko o zachowaniu kilku środków ostrożności, a na pewno nic się nie stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz