poniedziałek, 13 października 2014

Bieganie - moje początki

Moja przygoda z bieganiem zaczęła się kilkanaście lat temu. Wówczas jeszcze nie było takiej mody na jogging i mało kto chciał mi towarzyszyć. Co do towarzystwa nadal mam problem, ale już nie dlatego, że ktoś się wstydzi tylko, że się komuś nie chce ;)


Ale nie ma co ukrywać - społeczeństwo nam się rozbiegało na dobre. Widać to na każdym kroku, czy to w parku, czy na mieście. Ja biegam od 3 lat - jakby to napisać sezonowo :)

Najpierw biegałam 3 miesiące zimą - rewelacyjne efekty odpornościowe. Było to 3 lata temu. Zero przeziębień i gryp. Potem biegałam od maja do końca września (było to rok temu) i na zimę spacyfikowałam. Przyznaję się bez bicia z lenistwa. Postawiłam wówczas na aerobik i rozciąganie.

I tak jak 3 lata temu w zimie biegało i się rewelacyjnie, bez odpoczynku od razu potrafiłam przebiec 35 minut, tak w zeszłym roku z bieganiem była porażka :/ Zaczynając biegać nie potrafiłam przebiec 15 minut bez odpoczynku. I tu nie chodziło o moją zadyszkę tylko o ból w łydkach.

Pewnie wpływ na to miała zmiana miejsca biegania, z płaskiego i po dróżkach leśnych, na park, z dróżkami asfaltowymi i górkami. I właśnie pod te górki było najgorzej :/ Ale jak to ja - niestrudzona, co tydzień w sobotę i niedzielę próbowała walczyć z tą górką ;) Bieg - marsz - bieg - marsz. I do przodu :) Uwierzcie mi lub nie ale po 5 miesiącach nadal nie byłam w stanie wbiec na tę nieszczęsną górkę ;) Robiłam rozgrzewkę, po bieganiu rozciąganie i nic nie pomagało. Zmieniłam obuwie, które nie ukrywam poprawiło komfort biegania ale to nie było to :/

Mało motywujące? Nie dla mnie :) Po 5 miesiącach zaprzestałam biegać (bo deszcz/śnieg/wiatr/zimno/ciemno - wstaw odpowiedni wyraz ;) ). Przez następne miesiące skupiłam się na rozciąganiu mięśni. Do biegania miałam zamiar wrócić znowu w maju i po raz kolejny zmierzyć się z górką ;) Plan jak to plan - nie wypalił. Biegać zaczęłam dopiero w lipcu. Wstyd mi za to, ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale :)

I stał się cud :) Pierwszy bieg w parku po kilkumiesięcznej przerwie, a tu górka nagle jakaś taka mniejsza się zrobiła :) Pierwszy raz udało mi się przebiec 6 km bez odpoczynku i czułam się świetnie :D Od tego momentu dostałam takiego powera, że biegam do dnia dzisiejszego i planuję biegać całą zimę. Nawet kupiłam sobie zimowe buty do biegania żeby mi przypominały o moim postanowieniu ;)

Jeżeli zaczynacie biegać to nie demotywujcie się tym, że nie potraficie od razu przebiec 30 minut bez odpoczynku. Tutaj również działa zasadza małych kroczków.

Jeżeli masz słabą kondycję:
- zacznij od energicznego marszu,
- następnie przeplataj marsz z biegiem np. 1 min. biegu, 3 min. marszu (na internecie jest masa takich rozpisanych treningów dla ludzi zaczynających dopiero swoją przygodę z bieganiem),
- potem zwiększaj liczbę minut biegu, a zmniejszaj marszu,
- zanim się zorientujesz będziesz biegał/a bez problemu :)

Efekty zauważysz od razu ;) Bieganie jest świetne jak chcesz zrzucić wagę, poprawić kondycję, wzmocnić w zimę swoja odporność. No i wyjście pobiegać na świeżym powietrzu - bezcenne :)

A Wy jakie mieliście doświadczenia w swoich początkach biegania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz