poniedziałek, 20 października 2014

Cóż to był za weekend :)

Jak zwykle 2 dni weekendu przeleciały nawet nie wiem kiedy :) Generalnie spędziłam go skupiając się głównie na sobie. Zero szaleństw, imprez. Sport i relaks :)

Już od kilku miesięcy, regularnie w sobotę i niedzielę idę sobie pobiegać do parku. Na spokojnie, bo przecież jest weekend i nigdzie nie muszę się spieszyć :) Pierwsze wyjścia były ciężki. Mój organizm nie przyzwyczajony do wstawania rano w weekend. Zazwyczaj zwlekałam się z łóżka o 09.00-11.00, a i czasem zdarzało się później. Oczywiście wówczas z dnia nie wiele zostawało. Już na samym wstępie wstawałam zła, że po raz kolejny tak przespałam dzień.


Po decyzji, że zaczynam biegać stwierdziłam, że najlepszą porą będzie ranek. Wiadomo mniej ludzi, rodzin z dziećmi biegającymi między nogami itp. ;) I to był dobry wybór. Park o porannej godzinie jest przepiękny. Cisza, spokój, paru psiarzy, kilku biegaczy, od czasu do czasu jakiś zając przeskika przez drogę, lub wiewióreczka umknie na drzewo.

Powiem Wam, że tą porę dnia uwielbiam najbardziej. Według mnie jest wręcz idealna na bieganie. Same plusy. Wstaję wcześniej (zazwyczaj ok. 08.00) i mam calutki dzień dla siebie ;) I tak jak napisałam wcześniej początkowo mój organizm miał ciężko przestawić się na wcześniejsze wstawanie, ale teraz po paru miesiącach budzę się już przed budzikiem :) Sama sobie udowodniłam, że jak się chce to można :D Teraz nie wyobrażam sobie nie pójścia do parku w weekendowe poranki.

A co było w ten weekend takiego specjalnego? Ano udało mi się wyciągnąć na bieganie moją koleżankę, która się wzbraniała nogami i rękami przed jakąkolwiek aktywnością ;) Mały mój sukcesik a wielki jej, że postanowiła w końcu coś ze sobą zrobić :) Już sama zagadywała, że za tydzień też chce ;)

Damy radę :) !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz