środa, 22 października 2014

Psiarze a biegacze - czyli coś o kulturze użytkowników parków.

Park - miejsce publiczne, do którego mają dostęp wszyscy obywatele. Wiadomo, że jest to ulubione miejsce spacerowiczów, rodzin z dziećmi, rolkarzy, biegaczy no i oczywiście  psów ze swoimi właścicielami. I właśnie tej ostatniej grupie chciałabym poświęcić ten wpis.

Na wstępie napiszę, że ja uwielbiam psy ale niestety się ich boję :/ W dzieciństwie dwa razy ugryzł mnie pies. I wprawdzie pies był wielkości kota, krzywda mi się wielka nie stała, to jednak te zdarzenia jakoś zapadły mi w pamięć. Nawet nie wiem czy mój strach przed psiakami zaczął się od tamtego incydentu. Staram się walczyć ze swoim strachem. Oswojona jestem z kilkoma psiurkami, które głaszczę, noszę na rękach i generalnie się ich nie boję ;)

Ale jeżeli widzę psa, którego nie znam bez smyczy to momentalnie przechodzą mnie ciarki ze strachu. I niestety nie mogę nad tym zapanować :/ Tak więc jak pewnie się domyślacie, moją zmorą są psy w parku, a nawet nie psy a ich właściciele.

Niestety ale zauważam, że na 10 spotkanych psiarzy w parku podczas joggingu, tylko 2-3 są na smyczy. Pozostałe nie dość, że bez smyczy to jeszcze bez kagańca. Początkowo, grzecznie zwracałam uwagę - czasem słyszałam przepraszam i widziałam, że właściciel od razu przypina psa do smyczy. Ale niestety większość psiarzy dyskutuje i przegaduje się ze mną. Że jego piesek nic nie zrobi, on nie goni biegaczy, muchy mój misiek nie skrzywdzi i moje ulubione - on ma tylko 1,5 roku i chce się bawić (wypowiedziane przez właściciela pitbula).

Powiem Wam, że dla osób, które idą do parku pobiegać i się odstresować takie ciągłe "przegadywanie" się z właścicielami psów jest dość irytujące. Niestety są pewne reguły i trzeba się ich trzymać. Każda gmina ma swoje przepisy dot. wyprowadzania czworonogów (dobrze jest się zorientować jak jest u Was, żeby mieć pod ręką argumenty ;) ).

U nas jest tak, że w miejscach publicznych psy powyżej 5 kg muszą mieć kaganiec. Smycz natomiast muszą mieć wszystkie! I tak, w parku również jest nakaz trzymania psa na smyczy, bo to drodzy psiarze też jest miejsce publiczne :)

I wierzcie mi, naprawdę szkoda mi tych piesków, które muszą iść grzecznie przy nodze na smyczy. Ale ja też jestem pełnoprawnym użytkownikiem parku i nie muszę się za każdym razem bać, że podczas joggingu któryś będzie chciał się zabawić w mojego trenera osobistego lub tylko pobawić czy może mnie skosztować ;)

A argumenty typu "Pani, ale on musi się wybiegać" niestety nie rozczulają mnie. "Kupił Pan psa wielkiego to kup sobie i Pan działkę gdzie będziesz mógł go Pan wypuszczać ;)"
Koniec - musiałam to z siebie wyrzucić ;)

Teraz już troszkę bardziej oswoiłam się z sytuacją - na początku rezygnowałam nawet z przebiegnięcia wyznaczonej sobie trasy bo już mi ręce opadały :/ Ale stwierdziłam: NIE! Nie będę ja się wynosiła z parku, skoro to nie ja łamię przepisy. 

A takie są moje sposoby na psiarzy:
- jak widzę psa bez smyczy to najpierw obserwuję sytuację, jeżeli widzę, że właściciel od razu psa przyciąga do siebie i pies grzecznie idzie obok Pana to tylko się uśmiecham i biegnę dalej :) W końcu niech piesek sobie pobiega- nie on winny całej sytuacji ;)
- jeżeli pies od razu do mnie podbiega to grzecznie zwracam uwagę, żeby psa odciągnąć i przytrzymać aż zniknę mu z oczu ;)
- jeżeli taki właściciel zaczyna dyskutować to zwracam mu uwagę, że zgodnie z przepisami pies musi mieć smycz, że tak owszem rozumiem że pies muchy by nie skrzywdził ale ja się boję i ma go zapiąć.
- w skrajnych sytuacjach robię takiemu właścicielowi psa zdjęcie żeby mieć dowód i "straszę" policją ;)

A Wy jakie mieliście doświadczenia z psiarzami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz