Mam taką znajomą, nazwijmy ją Ania. Ania jest szczęśliwą, 33 letnią mamusią i żoną. Żyje sobie spokojnie, dom-dziecko-mąż. Nie pracuje. Nigdy nie była chuda, ale przed ciążą jeszcze jakoś się tam trzymała. Niestety Ania miała, a raczej nie miała silnej woli. Zawsze lubiła zjeść, dużo i tłusto, słodkości były jej drugim "ja".
Jak tylko dowiedziała się o ciąży od razu wypaliła: "no nareszcie nie muszę się ograniczać i mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. W końcu teraz muszę jeść za dwóch i nie mogę maleństwu niczego odmawiać". Po ciąży Ania nie miała na tyle silnej woli żeby schudnąć i niestety ale jej waga wywindowała w górę.
No i w ten sposób z troszkę grubej Ani zrobiła się prawdziwie duuuuża Anna. Bo prawie 100 kg żywej wagi przy wzroście 165 to naprawdę jest dużo :/
Niedawno ją spotkałam - byłam zaskoczona jej wyglądem. A jeszcze bardziej zaskoczyły mnie jej opowiadania o walce z nadwagą. Jedno z tego wywnioskowałam. Ona tak naprawdę jeszcze nie dojrzała umysłowo do tego żeby coś ze sobą zrobić. Podejmowała kilkakrotnie podejścia do odchudzania i najdłużej udało jej się wytrzymać tydzień. A to zdecydowanie za mało żeby zrzucić taki balast.
Od niedawna moja kochana Ania narzeka na problemy z kolanami. Niby nic dziwnego, każdy na coś narzeka, ale wg mnie ból w kolanach w wieku nieco powyżej 30 lat to nie jest normalna sytuacja.
Ponieważ znamy się dosyć dobrze, postanowiłam wyciągnąć do niej pomocną dłoń i podzielić się swoim doświadczeniem oraz zmotywować ją do działania.
Nie jest łatwo - po pierwszej rozmowie tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że tak naprawdę Ania najpierw musi tę decyzję podjąć w głowie, a dopiero potem działać. Mam nadzieję, że na początek uda mi się ją chociaż raz dziennie wyciągnąć do parku na szybki marsz. Niestety w jej stanie nie ma mowy o bieganiu od razu, ale z czasem kto wie :)
Może ma ktoś jakieś sprawdzone pomysły jak takiej osobie pomóc? Bo mam wrażenie, że mimo iż nie jest zadowolona ze swojego stanu, to nie ma na tyle motywacji (siły?) by coś z tym zrobić :( W pewnym momencie pomyślałam nawet, że tak jest jej wygodnie bo nie musi się starać i podejmować żadnych wyzwań. Ehh... lubię wyzwania więc jestem dobrej myśli, że z moim wsparciem coś ze sobą zrobi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz